To samo znaczenie słowa zachował język jidysz, który stworzył też czasownik „baleganewen”, używany na określenie bałaganienia, wykonywania czegoś nierzetelnie lub błaznowania.
Kiepski, tani i dający sztuki w złym guście teatr albo niechlujną restaurację nazywamy „bałaganem”. Złą grę, marne malarstwo lub nie najlepsze pisarstwo określamy „bałaganieniem”.
W szczególnych warunkach gettowego życia znaczenie tego rzeczownika znacznie się wyostrzyło. Bałaganem określano nie tylko stan ogólnego nieporządku panującego w getcie, ale także szczególny rodzaj chaosu i zamieszania panującego w punktach rozdzielczych i w ustawiających się do nich kolejkach.
Słowem „bałagan” nazywano początek kolejki, którego nie wyznaczała pojedyncza osoba, ale cała gromada ludzi, tłoczących się przed wejściem do punktu rozdzielczego albo przed okienkiem oddawania kartek.
„Normalnie” bałagan powstaje w następujący sposób: już kilka godzin przed otwarciem punktu rozdzielczego gromadzą się przed nim ludzie, którzy chcą jak najprędzej odebrać swoje przydziały. Jeden za drugim stają w kolejce. Stoją w niej tak, aż pojawiają się tzw. mocni (vide) albo uzurpatorzy2, którzy zazwyczaj przychodzą tuż przed otwarciem punktu. „Mocni” wypychają stojących najbliżej wejścia lub okienka i sami się ustawiają na początku ogonka. Z kolei „uzurpatorzy”, powołując się na „świadków”, pełni pretensji twierdzą, że miejsca rezerwowali sobie wcześniej i następnie zajmują najlepsze pozycje. Osoby wyrzucone przez nich z kolejki, nie chcąc stawać na końcu, tłoczą się z przodu i w ten sposób tworzy się zalążek „bałaganu”, który potem szturmem, na „hura” zdobywa „kooperatywę” albo okienko.
Oczywiście do „bałaganu” dołączają się zaraz ludzie, którzy wcale nie mieli ochoty stać w ogonku. „Bałagan” towarzyszy każdej gettowej kolejce od jej początku aż po sam jej kraniec.
„Wejść z bałaganem” oznacza „wślizgnąć się” w tłum stojący na przedzie kolejki i siłą przedrzeć się do „kooperatywy” albo do okienka.